poniedziałek, 28 stycznia 2013

Parówki w sosie z opieńków...

Dziś jedzenie bardzo szybkie. Pewnie niezbyt efektowne ni wytworne lecz nie zawsze jest czas, chęć lub kasa na wersal. Na początek rozmrażamy parówki...
obraz...
później podgrzewamy gotowca ze słoika (konkretnie, własnego gotowca zrobionego jesienią)...
obraz...
wkrawamy w to parówkę...
obraz...
równolegle gotował się makaron, zatem można już zajadać...
Smacznego!

3 komentarze:

  1. Dzięki temu, że mi dałeś słoiczek tego cuda, to też mogłam spróbowac. Ja dodałam tylko podsmażone słupki boczku i zjedliśmy z plackami ziemniaczanymi.
    Brwi sobie wylizywałam, hi

    Warto miec słoiczki :) Czasem, jak otwieram taki z pomidorami i papryka, to cała kuchnia się napełnia zapachem jesieni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam doskonale jak to przyrządziłeś babo. Wrrrr :P
      Się kurde zgapiłem z tymi opieńkami w tym roku (zbiorów)...
      W przyszłym to nadrobię, bo jak widzę grzybów tych ci u mnie dostatek
      a chętnych niezbyt mnogo. Pomyślimy, zobaczymy...

      Bez słoiczków w piwnicy to lipa w sumie. Nawet głupia parówka
      potrafi nabrać całkiem innego wyrazu!

      Usuń
    2. Czemu wrrr? :)

      Jeszcze chciałam tylko dodac odnośnie "wersalu". W tej wersji, którą ja jadłam to danie jest godne podawania na srebrnej tacy i czerwonej poduszce.

      Wiesz, że obecnie tak drogie małże Św. Jakuba, były daniem biedoty? Pielgrzymów, którzy szli do Santiago de Compostela i pod drodze, by nie umrzec z głodu zbierali małże, które morze wyrzuciło?
      Podobną "karierę" światową zrobiła pizza. I paella. I pierogi.
      Nie warto sądzic po pozorach :)

      Usuń