Dawno, dawno temu. Dość daleko stąd.
Mieszkałem w pewnym domu, gdzie mnóstwo było mięsa.
Były też wędliny, produktów tych aż nadto.
Sporym było wyzwaniem, przyrządzanie dań z tego.
Nie samym wszak mięsem, człek na co dzień się żywi.
Cóż tu jednak począć, gdy go nie ubywa?
Tworzono różne potrawy, a wszystkie się z czasem nudziły.
Dnia pewnego człek młody, jako Raphaël tu znany,
wpadł na pomysł pewien.
Wszechobecne resztki kiełbas pokroił skwapliwie.
Na patelnię je wrzucił.
Jako że samych, nie sposób tak spożyć,
dorobił co potrafił.
Tym czymś było ciasto, naleśnikowym zwane.
Nie osłodził go jednak, a przyprawił pikantnie.
Kiełbasiane ścinki doń wrzucił.
cebulę...
cosnek...
i kiełbasę...
pokroić i dać na patelnię...
ser zetrzeć...
zrobić ciasto naleśnikowe...
dodać schłodzone z patelni...
zamieszać...
dodać ser...
przyprawy, zioła, zamieszać...
smażyć...
na patelni...
jak słodką odmianę...
podawać z czym kto lubi (tutaj z sosem cosnkowym)...
Bardzo ciekawa legenda, a nie znałam jej... Pewnie masz więcej?
OdpowiedzUsuńżaaba
no tak, zapomniałeś tylko dodać; "w odległej galaktyce", bo dawno dawno temu mięso było na kartki :)
OdpowiedzUsuń