piątek, 21 września 2012

Chleb pszenny...

Jakby ktoś wątpił w moje możliwości i myślał, że tylko gotowym się wspierać potrafię:
mąkę, drożdże...
 cukier i letnią wodę...
 wybełtać...
 i łachem nakryć...
 znów mąka a do niej masło, cukier i sól...
 wybełtane trafiają do miski z zaczynem...
 następuje proces wyrabiania...
 kształtowania i rośnięcia...
 a w końcu pieczenia...
 i spożywania...
O szczegółach nie napisałem (jak zwykle) a osoby nimi zainteresowane odsyłam do ilki, u której to podpatrzyłem...
Smacznego!

5 komentarzy:

  1. Ja nie wątpię:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Potrafisz zaskoczyć;) pozytywnie! Pachnący, świeżutki chlebuś, to jest to, co lubię!

    Warszawa

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda pysznie. Najchętniej przekroiłabym go na pół, posmarowała ogromną ilością masła i zjadła z jakąś swojską kiełbasą. Mniam.

    OdpowiedzUsuń
  4. wyglada na apetyczny ale zaluje ze nie mozemy sprobowac

    OdpowiedzUsuń