piątek, 29 czerwca 2012

Petanque przy Spodku (dzień drugi)...


I odbyło się... Kolejne granie kulanie, czyli petanque przy Spodku. Na początek mieliśmy jednak nieco pracy fizycznej, ponieważ po rozgrywkach w środę padł wniosek o uskromnienie nawierzchni bulodromu. Podłoże z powodu nadmiaru grysu było miękkie i kule siadały tuż przy kontakcie z nawierzchnią. Dla osób puentujących nie było to może aż tak uciążliwe, gdyż celny rzut zapewniał niemal zawsze sukces. Gorzej mieli jednak strzelcy, którzy miast wybijać często wbijali kulę przeciwnika w nawierzchnię. Podobnie zresztą działo się z trafioną świnką. W jednym meczu niemożliwe okazało się zmierzenie odległości, ponieważ cel wystawał tylko ok. 3 mm nad powierzchnię. W ruch poszły zatem grabie, łopaty, taczka i po około godzinie boisko miało już nowy, lepszy wymiar.
W stosunku do środy zmienili się nieco uczestnicy. Jednych zabrakło, inni się pojawili. Było też mniej, bo dziesięciu uczestników. Wylosowaliśmy zatem pięć drużyn, z których jedna zawsze musiała pauzować. Tym razem grałem z przemiłą Marysią, nie zmienił się natomiast wynik końcowy. Miejsce trzecie, przy czym poziom był bardzo wyrównany. Na cztery rozegrane pojedynki aż trzy drużyny miały po trzy zwycięstwa. O kolejności na podium zadecydowały zatem sumy małych punktów. Sądzę, że gdybyśmy mieli z koleżanką wcześniejszą rozgrzewkę to nie przegralibyśmy pierwszego meczu i zajęli miejsce pierwsze. Niemniej „brąz” to też kolor, choć nie tak ładny jak „złoto”. Cudzysłów, bo medali nie było. Było natomiast jak zawsze bardzo fajnie i już czekam na kolejne takie spotkanie. W tym samym miejscu, w niedzielę.

obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz... obraz...
texte par Raphaël, photo par amie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz