niedziela, 15 kwietnia 2012

Samochód z duszą...


    Fiat 126p... któż go nie miał? A jeśli nie miał to nie jeździł lub choćby nie znał... Chyba niewiele jest takich osób. Ja osobiście byłem szczęśliwym posiadaczem

    Pierwszy... miał kolor biały, rocznik '84, nie do końca był moją własnością, nie należał do zbyt udanych. Lubiłem go jednak, bo dawał poczucie wolności i zapewniał mnie transport w dowolne miejsce (np. na kurs prawa jazdy, po ukończeniu którego nie musiałem już obawiać się policji).

    Drugi... żółty (miał na imię Kurczak), rok '79. Był to najszybszy z posiadanych (120 bez problemu) ale również najbardziej zgniły. Mnie niespodzianki nie zrobił ale następnemu właścicielowi wahacz wpadł w zardzewiałe podwozie i jakoś tak dziwnie to wyglądało... Spawać chyba też nie bardzo było do czego. Pecha miał...

    Trzeci... granatowy, a.d. '88 (na zdjęciach). Moja największa miłość. Kupiony w stanie nienaruszonym, od pierwszego właściciela okazał się szerszeniem nadzwyczaj wiernym, wytrwałym i bezawaryjnym. Miałem go lat kilka i pokonaliśmy wspólnie ok. 100 tys. kilometrów. Bez niespodzianek, awarii, remontów. Niestety wiek robił swoje i żarłoczna ruda coraz bardziej ingerowała w blacharkę. Sprzedany w rodzinie służył jeszcze sporo czasu.

    Czwarty... blado kremowo-żółtawo-gaciowy, rok - nie pamiętam. Zakupiony jako drugi, w formie zabezpieczenia. W owym czasie musiałem mieć zawsze samochód i ten właśnie stanowił zapas w razie ewentualnej awarii granatowego. Sprzedany również w rodzinie dopełnił swego poczciwego żywota.

     Reasumując Malucha uważam za genialny samochód, który wspominam z sentymentem i zastanawiam się niekiedy, czy nie kupię ponownie. Tak ot... by mieć.









photo par Raphael

1 komentarz:

  1. Oj ja też miałam kiedyś taki pojazd ;) Teraz z mężem chcemy wziąć do naszej firmy auto w leasing i już w sumie mamy na oku bardzo atrakcyjną oferte

    OdpowiedzUsuń