poniedziałek, 19 października 2015

Petanque - turniej singli w Ciechanowie.

Lało, ciągle lało, wszyscy przemarzli i zmokli. Nie no... tak źle nie było. Ktoś tam może przemókł ale ja akurat nie. Deszczyło i owszem, ale równo, dostojnie. Boiska piły te wodę cierpliwie, aż im się ulało. Tym samym na niektórych zebrało się "ciut" wody. Po rozdeptaniu i obrzucaniu kulami zrobiło nam się błoto, a jedynym logicznym było boisko numer jeden. Jeden z kolegów na początku zapytał retorycznie "czy my jesteśmy normalni?"
 
Pewnie nie całkiem, ale nie mnie to oceniać. Ja zadowolony jestem. Atmosfera wśród ludzi panowała przednia i to, co chmury przykryły, rozjaśniały uśmiechy. Było całkiem ciepło, a błoto z kul można było zmyć w kałuży lub wiadrze. Czego można chcieć więcej? Może tylko wyników, ale na to już nikt poza mną wpływu żadnego nie ma. Owe wyniki mnie jednak wcale nie ucieszyły.
Zacząłem niemal tradycyjnie, czyli od przegranej (4:13), później trafiłem na wolny los i pauzowałem przechadzając się po boiskach jak bocian po żabach i robiłem zdjęcia. W trzecim rozdaniu się zmobilizowałem i wygrałem 13 do 8. W czwartej rundzie podobnie, tylko wynik był inny (9:8). Dalej już poszło do tyłu i trzy ostatnie mecze przegrałem (5:13, 3:13 i 3:13). Ciekawe było to, że po siódmej rundzie miałem jeszcze ósme miejsce i stanąłem w szranki z najlepszym. Był nim na tę chwilę kolega Roman, który miał komplet zwycięstw.
 
 
 
W efekcie zająłem 11 miejsce na siedemnastu graczy i niezbyt szczęśliwy pojechałem do domu. Sam turniej był naprawdę fajny, włącznie z organizacją, a moje niezadowolenie budziła tylko moja słaba forma. Na pocieszenie wraz z Ewą odwiedziliśmy ciechanowski zamek, ale o tym może wspomnę przy innej okazji.
Pełna galeria znajduje się tutaj >>
texte par Raphaël
photo: Ewa et moi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz