My oczywiście wykorzystaliśmy nasz znany teren przyszkolny, do którego mamy bardzo blisko i który czeka na nas cierpliwie niemal w każdej chwili. Na ostatnim treningu rozegraliśmy z Rafałem kilka sparingów, których poziom określiłbym jako niski. Szczególnie mam na myśli siebie, gdyż kompletny brak energii objawił się krzepą jak u dziecka. Na sześć, góra siedem metrów, jakoś rzucałem, a i celność była w miarę. Powyżej tego dystansu było tragicznie. Ujawniły mnie się problemy z łokciami i ogólne uczucie bycia połamanym.
Pobawić się jednak dało. Było miło i wszystko wskazuje na to, że w następnej wolnej chwili, czyli już jutro, nastąpi ciąg dalszy.
texte par Raphaël
photo: R&R
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz