Spora liczba chętnych spowodowała lekkie opóźnienie. Nim wszyscy się zapisali z dwudziestej pierwszej zrobiła się 21.29. Przy temperaturze wynoszącej 14,1 stopni Celsjusza i zerowym oświetleniu słonecznym, wyruszyliśmy w drogę.
Z mapy zamieszczonej powyżej (większa znajduje się tutaj >>) wynika, że od wyjazdu z domu do powrotu zrobiłem ok. 90 kilometrów. Aż nie chce mnie się w to wierzyć, choć inni mają podobnie. Osoby, które tej nocy jechały mogą to jednak potwierdzić. Wprawdzie nie dotarłem do końca, bo braki kondycyjne mam zbyt duże, to jednak i tak jestem zadowolony.
Nie było jednak tragicznie, bo dało się odsapnąć podczas zjazdów i postojów. Nie wszystkie one były zaplanowane, ponieważ zdarzały się przypadki losowe. Przykładowo złapanie gumy, których naliczyłem trzy. Mnie to na szczęście nie spotkało, bo musiałbym do dom wracać pieszo. Dętki zapasowej nie miałem i wątpię, by ktoś z towarzyszy posiadał taki rozmiar.
Dalej był powrót i objazdówka po centrum, kolejna przerwa na placu dla skateów i jazda na Trzy Stawy. To właśnie tam zmalał mnie poziom energii, skręciłem w kierunku ul. 73 pułku i po ok. 10 kilometrach byłem w domu. Zegarek wskazywał wtedy godzinę 04.31.
Imprezę uważam za bardzo udaną i kolejne nowe doświadczenie życiowe. Czy odważę się powtórzyć ten wyczyn, tego jeszcze nie wiem. Czas pokaże…
texte, photo et vidéo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz