środa, 10 lipca 2013

Karbido...

Na koncert Karbido zaprosiła mnie Monique. W zasadzie na dwa, czyli wtorkowy (2 lipca), na którym być nie mogłem oraz środowy (dzień później). W jej odczuciu, ów pierwszy był ciekawszy. Choć osobiście na nim nie byłem, jestem skłonny się zgodzić w ciemno. Koncert/przedstawienie, które obejrzałem trzeciego lipca zbytnio mnie nie urzekł…

Piszę „to przez to”, ponieważ trudno tak do końca określić, co działo się na oczach widzów. Chyba najtrafniejsze będzie stwierdzenie, iż jest to przedstawienie muzyczne. To, w którym uczestniczyłem nosiło tytuł „Table around Cage”, a wystawione zostało w Małopolskim Ogrodzie Sztuki.

Tajemnica sukcesu grupy Karbido tkwi w tym, że grają oni na… stole. Poważnie. W sporej, choć płaskiej skrzyni wnieśli oni stół, który na naszych oczach skręcili. Do tego dodali po krześle (w sumie cztery, gdyż tylu jest odtwórców) i walizce z różnymi gadżetami.

Przedstawienie podzielone było na kilka części, które wywołały we mnie różnorakie emocje. Jedne mnie się podobały, innych nie rozumiałem a jeszcze inne wręcz bolały. Naprawdę bolały, i to fizycznie, ponieważ część dźwięków, jakie panowie wydawali za pośrednictwem ukrytej w stole instalacji, była dla mnie niemal nie do zniesienia.


Reasumując, wrocławskie Karbido koncertuje niemal w całej Europie jak również  za oceanem. Mnie osobiście nie urzekli jednak na tyle, bym miał po raz kolejny wybrać się na ich spektakl. Byłem raz, nie żałuję, ale na tym koniec…
Kilka dodatkowych zdjęć obejrzeć można tutaj >> 
texte par Raphaël, photo: Monique 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz