poniedziałek, 10 czerwca 2013

Gimnastyka...

Pamiętam lekcje wychowania fizycznego w szkole. Teraz, z tego co słyszałem cieszą się one coraz mniejszą popularnością, a uczniowie hurtowo przynoszą zeń zwolnienia. Za moich czasów było zgoła inaczej. Koledze wykryli wodę w kolanach, dostał zwolnienie i się chłop załamał…

W podstawówce, od cztery do osiem byłem w klasie o profilu sportowym. Była to porażka, ponieważ graliśmy jedynie w piłkę nożną. Sytuacja uległa zmianie w szkole średniej, gdzie nasz „profesor” starał się urozmaicić zajęcia. Jednym z owych urozmaiceń były ćwiczenia gimnastyczne.

Pamiętam jak dziś, że nikt prócz mnie ich w klasie nie lubił. Nie mam pojęcia dlaczego ale wszelkie skoki przez kozła a tym bardziej skrzynię, napawały ich pesymizmem. Ja te ćwiczenia bardzo lubiłem, ponieważ stanowiły ciekawą odskocznię od typowych zajęć, które obejmowały w większości gra zespołowe.
Koszykówka, siatkówka, niekiedy kopanie piłki, ileż można(?) Raz na jakiś czas przydawało się coś innego. Wtedy właśnie nasz pan wuefista wymyślał ćwiczenia sprawnościowe. Byłem wniebowzięty. Wydumał zawsze jakiś trik na drążku, drabince czy innym materacu i kazał go wykonać. Koledzy zgodnym chórem prosili go o prezentację, jednak on był już w słusznym wieku. Oczekiwał na zasłużoną emeryturę.


Tym samym wszelkie obowiązki prezentacyjne spadały zawsze na mnie, jedyną osobę która się nie buntowała i podchodziła do zadań na luzie. Być może wynikało to z tego, że wszelkie wymyki, odmyki i inne zwisy przychodziły mnie zawsze z łatwością. Nie udało mnie się, jak innym spadać na twarz, ni robić sobie innej krzywdy. Zawsze lubiłem te ćwiczenia…
texte par Raphaël, photo: l'internet

1 komentarz:

  1. nie przepadałem za wychowanien fizycznym, zresztą starałem się od niego wymigiwać,za to nadrobiłem to wszystko w wojsku i nawet z nawiązką, ale i tak dalej nie lubię się przemęczać, zawsze kochałem błogie lenistwo, bujanie na hamaku i rysowanie kwiatków na piętach

    OdpowiedzUsuń