środa, 24 października 2012

Biała pieczona...

Kupiłem niedawno paczkę białej kiełbasy. Nie ukrywam, że w markecie i za niewielkie pieniądze. Cudów po takich wyrobach spodziewać się nie należy ale to akurat cudem było. Do tej pory nie sądziłem, że można wykonać aż tak marną kiełbasę białą. Prawie nie przyprawiona, niemal bez smaku, zmielona jak parówka (może miażdżona była lub prasowana), tylko kolor się zgadzał. Zgrzałem sobie dwie na kolację i jedynie spora ilość chrzanu sprawiła, że dałem radę to zjeść. Cóż począć z resztą? Trza doprawić, upiec i mieć nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Podjąłem zatem następujące działania:

cebulę na dno naczynia...
 wyłożyłem wraz z cosnkiem...
 kiełbasę podziurawiłem...
 natłuściłem i przyprawiłem...
 nakryłem jeszcze cebulą...
 i upiekłem...
 z kartoflami zjadłem i nie było najgorzej...
Smacznego? 
(jeśli macie jako bazę dobrą kiełbasę, to na pewno)

3 komentarze:

  1. Ja nie przepadam za białą, nie wiem dla czego, jakoś mi nie podchodzi, a jeśli zjem to tylko taka prosto od...świnki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niemal identycznie podaję się u nas białą kiełbasę ( której ja nie znoszę, ale robię, bo wiesz ;)))).... tradition) na śniadanie wielkanocne, czasem dorzucam jeszcze pieczarki, albo boczniaki.

    http://www.youtube.com/watch?v=gRdfX7ut8gw
    ( jeszcze z 10 lat i zejdzie, żeby wyeliminowac te rzeczy, których NIKT nie lubi, a pojawiają się na swiątecznym stole, bo... tradycja...)
    Do żurku mogłeś też wrzucic, albo do woreczka "zupowego"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja eliminuję to czego nie lubię natychmiast. Dziesięć lat to planuję jeszcze żyć zatem nie mam tyle czasu na męczenie się z czymś, co mnie nie podchodzi...

      Usuń