wtorek, 3 lipca 2012

Po co komu czat?


"Witaj P...u!
Powiedziałeś, że mogę więc piszę. Sorka za naszą 
ostatnią rozmowę, że tak naskakiwałam na Ciebie. 
Teraz wiem , że nie powinnam, ale byłam wtedy na 
wproście i nie miałam nastroju na żarty.... 
niestety. Tylko skąd Ty mogłeś o tym wiedzieć.
Prawdę mówiąc trochę się Ciebie wystraszyłam, 
tzn. tego, ze zacząłeś wnikać w szczegóły 
dotyczące mojej osoby a ja nie chcę się ujawniać 
bo... się boję. Szczególnie jak zacząłeś z tym 
mężem. Taki byłeś pewien, że go nie ma...  zaczęłam 
się zastanawiać skąd to wiesz.. Bo prawda jest 
taka, że nie mam męża... już.. Jestem młodą wdową, 
a wtedy na czacie mijało dokładnie pół roku od 
jego... śmierci stąd ten gnębiacz u mnie. 
Zaofiarowałeś się, że mogę się przed tobą wygadać 
więc skorzystam.
Z P...m, moim mężem znałam się przed ślubem 5 lat 
i prawie tyle samo byliśmy razem. To był tak 
cudowny człowiek, że drugi taki po ziemi nie 
chodzi. Rok przed ślubem wyjechaliśmy na zachód 
do pracy gdzie udało nam się zarobić parę groszy, 
po czym wrócić do Polski i w miarę się ustawić. 
Pobraliśmy się, kupiliśmy mały domek i żyliśmy 
sobie razem. Było jak w raju...przez trzy miesiące 
dopóki...no właśnie. Jednej nocy dwóch facetów 
włamało się nam do domu. P... robił co mógł 
i....i dlatego teraz nie żyje. Nawet teraz jak do 
tego wracam to jest to dla mnie szok, a wtedy... 
nawet nie pytaj. Zbierałam się długo (chyba 
jeszcze ciągle się zbieram). Od tamtego czasu 
mieszkałam kątem u przyjaciół, raz jednych, raz 
drugich. Ale ile można zatruwać życie innym, nawet 
najbliższym przyjaciołom swoimi gnębiaczami, więc 
wróciłam do domu. Cudzysłów, bo to już nie jest 
mój dom, nie traktuję go tak. Nie znoszę go i 
panicznie boję się tam przebywać...sama. 
Paraliżuje mnie tam każdy dziwny odgłos (dla 
zrozumienia, tych gości oczywiście nie złapali). 
Wiem, że mieszkając tam sfiksuję, a tego nie chcę. 
Mój tato, widząc co się dzieje, zabrał mnie do 
siebie (śmiesznie brzmi, biorąc pod uwagę, że 
jestem dorosła, ale tak właśnie było). Jest on mi 
teraz najbliższą osobą i wiem, że się martwi. Nie 
mam sumienia iść do niego i wyżalić się, że ja się 
ciągle boję wszystkiego: chodzić po ulicy, 
poznawać nowych ludzi. Dlatego chodzę na czata, bo 
tam poznaję nowych ludzi na odległość i 
dzięki temu czuję się bezpieczna.

Tak więc teraz mieszkam u ojca. Wszystko byłoby 
dobrze, tylko, że on ma żonę (moja druga mamuśka), 
z którą kompletnie się nie dogaduję. Ona uważa, że 
jestem dorosła i stać mnie na to by żyć własnym 
życiem. Twierdzi, że nie mam ambicji. Ambicje to 
ja mam, wcale mi się nie uśmiecha być zależną od 
kogoś, tylko ten strach...... ścinam się z nią na 
każdym kroku ale o tym może innym razem bo 
o tym też można by książkę napisać.
Myślę, że gdybym sprzedała ten dom i kupiła inny i 
zamieszkałby ze mną ktoś jeszcze to byłoby mi 
łatwiej tylko, że nie mam ochotnika na współlokatora.
Każdy mi radzi: zdecyduj się, przełam się, nie myśl 
o tym, nie wracaj do tego. Ja wiem, że tak trzeba, 
staram się jak mogę a mimo to ciągle się boję. Czy 
ten strach kiedyś zniknie? Co myślisz?
Pewnie sobie pomyślisz, że się nad sobą użalam, 
ale ja na co dzień jestem bardzo pogodna i nie 
zadręczam ludzi swoimi problemami bo po co. Tylko 
czasem mi pomaga jak sobie z kimś pogadam.
Jak wyjechałeś? z tym mężem,...wiesz...że go nie ma 
to przez chwilkę pomyślałam, że...może Ty to jeden 
z nich.... bo skąd byś wiedział....sorka.
Kończę bo pewnie nudzę. 
Obiecałeś odpowiedzieć więc czekam. 
Nie spodziewam się ze znajdziesz lekarstwo 
na moje fiksacje ale miło było się wygadać
Sorka za długość . Dzięki za życzliwość
A...ka”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz