Krzyś i jego Maluch spędzali razem wiele czasu, poznając przy tym otaczający ich świat. Była to niezwykła przyjaźń małego chłopca i jeszcze mniejszego autka. Przez kilka lat objechali wiele ciekawych i mało ciekawych miejsc, załatwili mniej lub bardziej istotne sprawy, zaznali zimna oraz upałów, radości i smutków. Generalnie niewiele było miejsc na otwartej przestrzeni, gdzie nie byliby razem. Troszczyli się również wzajemnie o siebie, Krzyś dokarmiał i pielęgnował a Malec odwdzięczał się wożąc go gdzie tylko zechciał.
Pewnego poranka jechali razem przez miasto. Tego dnia Krzyś miał wiele spraw do załatwienia, dlatego też zależało mu na czasie. Wyrozumiały Maluch dawał z siebie prawie wszystko, gnając na pograniczu dopuszczalnej przepisami prędkości. Było stosunkowo wcześnie, ruch niewielki, dwupasmowa droga w jednym kierunku... Zbliżali się do tzw. ronda, które pokonywali już wspólnie kilkaset jeśli nie tysięcy razy. Kilkadziesiąt metrów wcześniej droga stawała się jeszcze szersza, z racji wyznaczonego dodatkowo lewoskętu. Tym właśnie pasem przyszło im jechać. W pewnej chwili Krzysia zastanowiło nieco, że auta na środkowej i prawej nitce stoją. Pomyślał jednak, iż zapewne, któraś z nieco spóźnionych kobiet makijuje się w drodze wprowadzając lekki zamęt. Ich pas był jednak pusty więc zwolniwszy minimalnie podążał dalej w wybranym kierunku. Sam Maluszek także nie zauważył niczego niepokojącego. Wschodzące słońce lekko raziło chłopców w oczy ale tylko chwilowo.
Dokładnie do czasu, gdy nagle zaszło! Ich zdumionym oczom ukazała się wtedy w całej swej okazałości, dorodna, żółta... koparka o imieniu Caterpillar. Okazało się, iż są wycelowani centralnie w środek jej boku oraz że nie da się w tej sprawie nic uczynić. Jedyne co pozostało to zatrzymać się w ułamku sekundy pomiędzy kołami intruza. Siła była dość spora więc Maluch skrzywił się w kieruku jazdy koparki i tak pozostali. Krzysiowi głowa opadła na ster i pozostał w tej pozycji do chwili, gdy operator Caterpillara nie spytał, czy żyje.
Głupie pytanie! Oczywiście, że żył, obaj żyli. Chłopak wysiadł, zepchnął rannego przyjaciela na pobocze, porozmawiał z panem operatorem, pozdrowił zdziwionych kierowców z sąsiednich pasów ruchu i podrapał się w głowę... Musiał naprędce utalić nowy plan działania.
Historia ta, jak każda bajka ma oczywiście dobre zakończenie. Krzysiowi udało się wykonać wszystko, co miał zaplanowane a następnie wrócić po dzielnego Maluszka i odwieść go do szpitala.
Ten pod czujnym okiem specjalisty szybko doszedł do siebie i jak nie trudno się domyślić... żyli jeszcze długo i szczęśliwie.
texte et dessin par Raphaël
ale fajna bajka, eeeej!
OdpowiedzUsuńżaaba