Jak napisałem, tak uczyniłem, czyli pojechałem do Kościuszki. Na miejscu zastałem trzech chłopa trenujących pojedynczo strzały. Zapaliłem papierosa, by odpocząć po podróży i wtedy nadeszła piąta osoba. Postanowiliśmy zatem zagrać. Układ jest nietypowy, ponieważ w pięciu to prawidło się nie gra. Nie mniej rozlosowaliśmy się trzech (po dwie kule) na dwóch (po trzy) i zaczęliśmy. Jak się chce to można. W niedługim czasie nadszedł kolejny chętny, więc mogliśmy już kontynuować normalnie czyli trzech na trzech. Byliśmy mniej więcej w połowie meczu, gdy na horyzoncie pojawił się kolejny "śmiałek". Pierwsze słowa chłopaków, nim zdążył jeszcze dotrzeć do boiska brzmiały: "ale jak my w siedmiu zagramy?". I to jest właśnie mym zdaniem prawidłowa postawa. Ktoś przychodzi grać to ma grać. Na szczęście poczekał jedynie chwilę i nadszedł następny. Potrenowali sobie, rozgrzali się, po czym stworzyliśmy cztery pary do rozgrywek. Na zasadzie losowania oczywiście, coby sprawiedliwie było. Zagraliśmy po trzy mecze, zliczyliśmy punkty (wygrały dwa Rafały) i poszliśmy do dom. Było miło!
photo par Raphael
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz