A wszystko zaczęło się tak:
Nieco jak w horrorze, zważywszy na taką porę w dniu wolnym... Dalej jednak było już tylko lepiej. Przesiadka do samochodu i śmig do Czech. Miejsce docelowe stanowił "PIVNÍ BAR MICZKA" (ulice Středová 478, 73543 Albrechtice, GPS: 49°46'59.66" N, 18°31'24.71" E), który jak się okazało już wielokrotnie organizował zawody w la pétanque. Świadczyć o tym mogła świetna organizacja i mnogość trofeów zdobiących ściany. Organizatorom nie udały się jedynie dwie rzeczy: pogoda i odpływ wody w kanalizacji. Było naprawdę zimno, wietrznie i mokro, natomiast z toalety korzystałem głównie damskiej.
Początkowo jechałem tam jako zawodnik rezerwowy, jednak tuż po przybyciu na miejsce okazało się inaczej. Jedna z zawodniczek nie doczekała się partnera, zatem wszedłem na jego miejsce i rozegraliśmy kilka pasjonujących meczy zakończonych porażkami. Nie były one jednak druzgocące, bo różnica wynosiła od 2 do 4 punktów. Ze względu na pogodę moja "partnerka" zrezygnowała z ostatniego meczu, co miało też wpływ na nasz końcowy wynik (bardzo słaby, bodajże 26 miejsce o ile zdołałem zrozumieć Czechów, pierwsze miejsce zajęli Polacy z klubów Carbon Katowice i UPKS Bula Łódź a drugie para z Myślenickiego Klubu Petanque). Podobnie postąpiła jednak nie tylko ona i zostałem zaproszony do jeszcze jednego meczu. Tym razem było już lepiej i udało nam się zwyciężyć. Dzięki temu pani, z którą grałem zajęła sporo wyższą lokatę niż gdyby mecz poddała i udało nam się wygrać "podarek". Do wygrania były bowiem "POHÁRY a drobné dárky".
Pewnym minusem było to, iż mniej więcej w połowie turnieju skręciłem me wadliwe kolano i do końca dotrwałem już ze łzami w oczach. Ale było fajnie! Czesi to super ludzie, my Polacy jak wiadomo również a jeśli do tego, wszyscy stanowią brać "petankową" – świetna impreza gwarantowana. Kilka dodatkowych informacji po polsku i czesku.
photo par Raphael et Lenka Svobodova
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz