Było nam to bardzo na rękę, ponieważ pojechaliśmy tam w mocno okrojonym składzie: Karolina, Piotr i ja. Tym oto sposobem wystartowaliśmy jako jeden z osiemnastu zespołów i zmagaliśmy się zarówno z tripletami, jak i dubletami. Formuła w pełni otwarta, której organizatorzy stawiali przede wszystkim nacisk na dobrą zabawę dla każdego.
W turnieju wzięli udział zawodnicy zrzeszeni w Polskiej Federacji Petanque, członkowie klubów, wolni strzelcy oraz debiutanci. Pełna dowolność bez żadnych podziałów. Najważniejsza była gra, zdobywanie punktów, wspólna rywalizacja i przede wszystkim uśmiechy na twarzach,które są chyba największą radością każdego gracza i organizatora. Z moich potajemnych obserwacji wynika, że ostatni warunek spełnili wszyscy zebrani na kompleksie sportowym przy ulicy Rzecznej.
My, Boules Pobiedziska wystartowaliśmy całkiem nieźle i dwa pierwsze mecze zakończyły się naszym zwycięstwem. Później poszło na zmianę, czyli przegrana, triumf, przegrana i triumf. W sumie udało nam się zwyciężyć w czterech z sześciu rund i zająć szóste miejsce. O ostatecznych wynikach decydowały jednak tzw. małe punkty, co dowodzi, że walka była naprawdę zaciekła.
Zważywszy na fakt, iż w wyżej wymienionym składzie graliśmy po raz pierwszy, a dwoje klubowiczów po raz pierwszy startowało w takim turnieju, miejsce w 1/3 stawki nie przyniosło nam wstydu. Wręcz przeciwnie, jest się z czego cieszyć. Zresztą, tak naprawdę zadowolenie widać było na twarzach wszystkich graczy niezależnie od osiągniętego wyniku. I właśnie o to w takich spotkaniach chodzi...
Więcej zdjęć znajduje się na naszym klubowym bukfejsie >>
texte par Raphaël
photo: Nitkowy Świat et Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz