piątek, 7 marca 2014

Tragiczny wypadek w Pobiedziskach...

Widziałem dziś na własne oczy. Nie tego jednak ten tekst będzie dotyczył. Po prostu zdarzenie to dało mnie do myślenia, lecz w nieco innym kierunku. Ucieszyłem się, że jestem niezależnym blogerem, a nie reporterem wysyłanym przez redakcję na miejsce tragedii. Zdarza mnie się oczywiście relacjonować różne wydarzenia i dzielić się tym nie tylko tutaj, jednak robię to dlatego, że lubię. Bardzo lubię pisać, ale tylko o tym, na co mam ochotę.

Moje teksty obejmują tematykę, która mnie interesuje i dzięki temu mam wrażenie, że w jakiś sposób się spełniam. Idąc na imprezę z cyklu motoryzacja, la petanque czy jakiś inny koncert robię to z przyjemnością i tak samo się czuję, gdy to opisuję. Tutaj, w tym miejscu jest mój cyrk, w którym hoduję swoje małpy i który mnie bawi. Oczywiście wcale nie przeszkadza mnie pisanie dla kogoś, czy pod jakimś szyldem ale muszę to po prostu czuć.

Na reportera dążącego za sensacją kompletnie się nie nadaję. Zdaję sobie sprawę z tego, że takie teksty są bardzo poczytne i nieraz zerkam z zazdrością na niektóre, dla mnie nieosiągalne, statystyki. Cieszę się jednak, że nie muszę robić niczego pod publikę, a każdy z Was, Szanowni Telewidzowie, zerka tu bo chce. Wydaje mnie się, że chce przeczytać coś mojego, a informacji o tytułowym wypadku lepiej jak sobie poszuka w Google. 

Ja mogę jedynie napisać, że widok pociągu, który nie mogąc się zatrzymać, taranuje samochód przez kilkaset metrów jest bardzo nieprzyjemny. Po chwili jednak wracam do swego świata i przelewam tutaj to, co siedzi w mej głowie. Z przyjemnością i bez przymusu. Z jeszcze większą przyjemnością zerkam niekiedy w nasze skromne statystyki i widzę, że mam stałe grono Telewidzów, za co Wam wszystkim serdecznie dziękuję.

texte et photo Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz