Stało się to wczoraj, tuż przed
godziną 23. Trzeci, otwarty turniej Grand Prix o puchar KSR
Amicus-Giszowiec przeszedł do historii. Na starcie pojawiła się
jedna zawodniczka i dziesięciu zawodników. Rozpoczęliśmy o
osiemnastej tradycyjnym podziałem na grupy (A i B) i losowaniem osób
do nich należących. Z racji nieparzystej liczby uczestników jeden
z nich wylosował „jokera”, który gwarantował wybór grupy a
tym samym przeciwników w pierwszej kolejce. Dalej już poszło
tradycyjnie i w obrębie grupy każdy grał z każdym w celu
wyłonienia zwycięzców. W tej oznaczonej jako A zwyciężyłem ja
wynikiem czterech zwycięstw i jednej porażki. W grupie B liderem
był Zbyszek. To właśnie z nim spotkałem się w półfinale i
niestety znacznie przegrałem (4:13). Porażka ta zagroziła mojej
pozycji na podium, jednak mimo tego, udało mnie się wywalczyć
miejsce trzecie. Pierwsze zajął Ćwirek zdobywając puchar i
wybraną przez siebie nagrodę
drugie natomiast Zbyszek. Kolejne trzy
miejsca zajęli odpowiednio Andreas, Jacek i Gieroj. Warto w tym
miejscu wspomnieć, iż kolega Jacek po raz pierwszy grał w naszym
turnieju. Pozostaje mieć nadzieję, iż pojawi się jeszcze nieraz
na organizowanym przez Amicus-Giszowiec turnieju. Jednocześnie my
musimy wybrać się do Jaworzna, gdzie Jacek stworzył nowy bulodrom.
Póki co nie mam żadnych danych tego obiektu, lecz na pewno je
zdobędę i zamieszczę (już zdobyłem/otrzymałem i zamieściłem tutaj).
Po mojej sromotnej porażce w pierwszym
Grad Prix znajdowałem się bodajże na przedostatnim miejscu w
klubowym rankingu. Nieco się „podniosłem” dzięki pozycji
piątej, uzyskanej w drugim. Wczorajsze miejsce trzecie zapewniło
mnie awans na pozycję czwartą. Nie jest to jednak informacja
oficjalna, ponieważ dokładne zestawienie poznam we wtorek. Za
ostatnie miejsce na podium zdobyłem następujący „puchar” w
postaci dzbanka:
Jak zwykle nagrodzone zostały miejsca
od pierwszego aż po siódme. Jedynym mankamentem wczorajszej imprezy
było oświetlenie bulodromu. Jest ono podłączone pod latarnie
parkowe, które niestety nie są sterowane włącznikiem
zmierzchowym. Przez ten drobny szczegół zapalają się zawsze już
po zmroku. Spacerowiczom nie nastręcza to problemów, jednak w
przypadku graczy w kule wymusza przerwę. Trwała ona niemal godzinę,
jednak szczęśliwie doczekaliśmy się iluminacji, by w pięknym
świetle dokończyć rozgrywki. Było super!
texte et photo par Raphaël
Gratuluję...!
OdpowiedzUsuń-J.
dzięki jokamie, starałem się...
OdpowiedzUsuń