niedziela, 22 lipca 2012

Trzeci turniej petanque...


Stało się to wczoraj, tuż przed godziną 23. Trzeci, otwarty turniej Grand Prix o puchar KSR Amicus-Giszowiec przeszedł do historii. Na starcie pojawiła się jedna zawodniczka i dziesięciu zawodników. Rozpoczęliśmy o osiemnastej tradycyjnym podziałem na grupy (A i B) i losowaniem osób do nich należących. Z racji nieparzystej liczby uczestników jeden z nich wylosował „jokera”, który gwarantował wybór grupy a tym samym przeciwników w pierwszej kolejce. Dalej już poszło tradycyjnie i w obrębie grupy każdy grał z każdym w celu wyłonienia zwycięzców. W tej oznaczonej jako A zwyciężyłem ja wynikiem czterech zwycięstw i jednej porażki. W grupie B liderem był Zbyszek. To właśnie z nim spotkałem się w półfinale i niestety znacznie przegrałem (4:13). Porażka ta zagroziła mojej pozycji na podium, jednak mimo tego, udało mnie się wywalczyć miejsce trzecie. Pierwsze zajął Ćwirek zdobywając puchar i wybraną przez siebie nagrodę
drugie natomiast Zbyszek. Kolejne trzy miejsca zajęli odpowiednio Andreas, Jacek i Gieroj. Warto w tym miejscu wspomnieć, iż kolega Jacek po raz pierwszy grał w naszym turnieju. Pozostaje mieć nadzieję, iż pojawi się jeszcze nieraz na organizowanym przez Amicus-Giszowiec turnieju. Jednocześnie my musimy wybrać się do Jaworzna, gdzie Jacek stworzył nowy bulodrom. Póki co nie mam żadnych danych tego obiektu, lecz na pewno je zdobędę i zamieszczę (już zdobyłem/otrzymałem i zamieściłem tutaj). 

Po mojej sromotnej porażce w pierwszym Grad Prix znajdowałem się bodajże na przedostatnim miejscu w klubowym rankingu. Nieco się „podniosłem” dzięki pozycji piątej, uzyskanej w drugim. Wczorajsze miejsce trzecie zapewniło mnie awans na pozycję czwartą. Nie jest to jednak informacja oficjalna, ponieważ dokładne zestawienie poznam we wtorek. Za ostatnie miejsce na podium zdobyłem następujący „puchar” w postaci dzbanka:
Jak zwykle nagrodzone zostały miejsca od pierwszego aż po siódme. Jedynym mankamentem wczorajszej imprezy było oświetlenie bulodromu. Jest ono podłączone pod latarnie parkowe, które niestety nie są sterowane włącznikiem zmierzchowym. Przez ten drobny szczegół zapalają się zawsze już po zmroku. Spacerowiczom nie nastręcza to problemów, jednak w przypadku graczy w kule wymusza przerwę. Trwała ona niemal godzinę, jednak szczęśliwie doczekaliśmy się iluminacji, by w pięknym świetle dokończyć rozgrywki. Było super!

Galeria zdjęćZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie
(kliknij, aby powiększyć)

Galeria zdjęćZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie
(kliknij, aby powiększyć)
texte et photo par Raphaël

2 komentarze: