Usiadłem zatem na ławce i zapaliłem.
Po chwili ruszyłem się jednak i postanowiłem zrobić sobie
rozgrzewkę.
Nie było wszak prawdopodobne, by nikt
nie miał się pojawić. Miałem rację, po pół godziny pojawiło
się trzech pierwszych graczy. Wtedy dowiedziałem się od Witka, że
kilku chłopaków pojechało na trzy dni do Francji w okolice Metz (miejscowość Jarny).
Wprawdzie już wrócili ale nie wiadomo w jakiej formie po podróży. Później okazało się, że w niezłej. Była to klubowa wymiana, lecz nie dotyczyła tylko jednej, zrzeszonej grupy. W sumie z Polski pojechało 11 zawodników. Udało im się załapać na autokar, który wiózł w tamten rejon młodych piłkarzy (nie pamiętam jednak jakich, bo mnie słowo piłka koło uszu przelatuje). Tak więc chłopcy spędzili trzy dni w ojczyźnie la petanque i doznali lekkiego szoku. Kompletnie luźna atmosfera i ogromna otwartość ludzi nie są jeszcze tak w Polsce powszechne. Do tego dochodzi oczywiście kult jedzenia. Wszystkiego pod dostatkiem i w bardzo szerokiej gamie, włącznie z napojami i jak na Francję przystało, winami. Kolega Rafał, który zjeździł już masę wszelkiego rodzaju imprez i turniejów stwierdził, że na takiej wspaniałej jeszcze w życiu nie był. Cóż, tradycja zobowiązuje. Póki co nie mam zbyt wielu szczegółów z ich wyprawy, jednak jak coś w sieci zamieszczą to na pewno dam namiar.
I jest: 5 czerwca - pojawiła się relacja z wyjazdu.
Wprawdzie już wrócili ale nie wiadomo w jakiej formie po podróży. Później okazało się, że w niezłej. Była to klubowa wymiana, lecz nie dotyczyła tylko jednej, zrzeszonej grupy. W sumie z Polski pojechało 11 zawodników. Udało im się załapać na autokar, który wiózł w tamten rejon młodych piłkarzy (nie pamiętam jednak jakich, bo mnie słowo piłka koło uszu przelatuje). Tak więc chłopcy spędzili trzy dni w ojczyźnie la petanque i doznali lekkiego szoku. Kompletnie luźna atmosfera i ogromna otwartość ludzi nie są jeszcze tak w Polsce powszechne. Do tego dochodzi oczywiście kult jedzenia. Wszystkiego pod dostatkiem i w bardzo szerokiej gamie, włącznie z napojami i jak na Francję przystało, winami. Kolega Rafał, który zjeździł już masę wszelkiego rodzaju imprez i turniejów stwierdził, że na takiej wspaniałej jeszcze w życiu nie był. Cóż, tradycja zobowiązuje. Póki co nie mam zbyt wielu szczegółów z ich wyprawy, jednak jak coś w sieci zamieszczą to na pewno dam namiar.
I jest: 5 czerwca - pojawiła się relacja z wyjazdu.
Wracając jednak na ziemię... W sumie
pojawiło się dwanaście w porywach do trzynastu osób. Jednym z
pomysłów, jaki ma się rozumieć zrealizowaliśmy był towarzyski
miniturniej dubletów. Drogą losowania utworzyliśmy składy pięciu
drużyn i rozegraliśmy po pięć pojedynków. Grał każdy z każdym,
po czym wyłoniliśmy zwycięzców. Mało kto już się tym
interesował tak naprawdę, ponieważ byliśmy nimi wszyscy. Wszyscy,
którzy aktywnie i miło spędzili to popołudnie i sporą część
wieczoru.
photo par Raphael et amie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz