Bo iluż to Polaków za granicą pracuje? Ze mną włącznie - sześć lat we Francji mieszkałem. Też "kradłem" tambylcom chleb. Ale nie o to mi chodzi. Raczej o moje spostrzeżenia. Wchodzę sobie do sklepu. Biedronka taka, zwykła jakich tysiące. Pracują w niej głównie Polacy czyli pan X i pani Y. Obok jednak na kasie siedzi Mykola, któremu jakoś wszystko pasuje, wszystko gra i uśmiech z twarzy nie schodzi.
Hmmmm... W głębi sklepu młoda Ukrainka, która świetnie gada po naszemu, a jedynie zaciąga. Sama z siebie pyta, czego szukam, po czym prowadzi mnie przez cały sklep do konkretnego regału. Szok! Nikt, żaden Polak, przedtem tak miło mnie nie potraktował. A pani miała do tego piękne zęby, które mogłem dostrzec dzięki jej szerokiemu uśmiechowi.
Przykład z innej beczki. Kraina hotelarstwa. Siedzi se panienka w biurze z krzywym wyrazem twarzy i po ośmiu godzinach twierdzi, że nadgodziny jak nic jej się należą. Nie neguję, ale... współpracujące Ukrainki traktuje jakby z góry. A one? Uśmiech na buzi i robią dwa razy więcej niż ta cipa (przepraszam za określenie) zbierając przy tym dużo wyższe noty.
I wiecie co? Takie przykłady mógłbym mnożyć, a nie zrobię tego dlatego, że mi się nie chce. Poza tym, to nie książka o Ukraińcach. Polska dla Polaków? Może warto ten temat przemyśleć...
texte par Raphaël
photo: l'internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz