niedziela, 8 kwietnia 2018

Sezon rowerowy...

Co jakiś czas słyszę, że sezon rowerowy się rozpoczął. Albo dobiega końca... Osobiście nie bardzo rozumiem, co to właściwie oznacza, bo dla mnie trwa on ciągle. Jeżdżę rowerem:
- bo lubię
- bo jest to praktyczne
- bo tak mi wygodnie
- bo nim jest często najszybciej
- bo nie muszę nic nosić
- bo jest za darmo
Jest to przede wszystkim mój podstawowy środek transportu codziennego. Mogę nim dojechać na spotkanie, czy do pracy, przewieźć narzędzia lub zakupy. Udać się na wycieczkę.
 
Wyjeżdżam spod domu i trafiam pod konkretny adres. Nie interesują mnie korki, ani czekanie na przystanku. Oczywiście, jak mam zbyt daleko, albo mi się nie chce, to korzystam z innego transportu. Niemniej, tylko rower może mnie wozić z równym powodzeniem po mieście i po lesie.
 
A co z tym sezonem właściwie? U mnie to jest tak, że jeśli mi aura nie pasuje, to nie wsiadam na jednoślad. Obojętnie, czy to lato, czy zima. Jeśli jednak mam potrzebę lub ochotę, to i śnieg mi nie przeszkadza.
 
 
O kwestii zdrowotności się nie wypowiem, bo na to akurat większej uwagi nie zwracam (ponoć niestety). Jeśli jednak pedałowanie coś poprawia w mym organizmie, to super - tak przy okazji.
Zdjęcia moich jednośladów znajdują się w linkach:
- Kama
- Toscana
- Osioł
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz