poniedziałek, 8 stycznia 2018

Smog w wielkim mieście...

...choć nie wiem, czy w takim wielkim, bo w Polsce takowych nie ma. Od pewnego czasu pojawia się za to smog i część społeczeństwa wpada w panikę. Dlaczego i po co? Tego właśnie nie rozumiem. Na wszelki wypadek - maski włóż!
Zanieczyszczenie jest integralną częścią miasta. Duże zagęszczenie, większy ruch, bla bla bla... Takie są odwieczne prawa aglomeracji, które nie znikają, a zyskują na intensywności. W średniowieczu ludzie chorowali, bo miasta były usłane śmieciami, brudem, a rynsztokiem spływały fekalia. Mimo to ciągnęli do nich, bo pod wieloma względami łatwiej się żyło. Z czasem problem ten zniknął, ale rozwój techniki postawił przed człowiekiem nowe wyzwania. Choćby motoryzacja. Ha!

Wystarczy zatrzymać się na chwilę przy jakimkolwiek skrzyżowaniu, by zauważyć, że 90% samochodów wiezie tylko kierowcę. Owi kierowcy podnoszą później lament, że ciężko się jeździ, że korki itp. Paranoja! W Paryżu (gdzie mieszkałem przez 6 lat) kierowcy aut prywatnych to najgorszy sort o najmniejszych prawach. Bulwary przy każdym remoncie są zwężane do jednego pasa. Drugi jest dla autobusów i taxi. Nawet dla motocyklistów, bo ci nie generują korków. Rowerzyści i piesi są niemal święci, a użycie klaksonu wobec nich = niemały mandat. Parkowanie jest drogie, a nieprawidłowe grozi odholowaniem. I to realnie. Mało tego, jeśli zostawię auto w jednym miejscu na dłużej niż tydzień, to najprawdopodobniej też zniknie.

Ludzie ciągną do miast, bo praca, łatwiej się żyje itd., a później pierniczą, że tracą czas w korkach lub źle im się oddycha. Czyż to nie głupota? Komunikacja miejska to już całkiem inna bajka niż kiedyś. Pamiętam czasy gdy rozkład jazdy żył innym życiem niż autobus, czy tramwaj. Obecnie jest całkiem dobrze i poruszanie się nią, szczególnie mnie nie drażni. Mało tego - mogę se przy okazji książkę poczytać. Na krótszych odcinkach używam rowerów, które dają mi sporą niezależność. Wyjeżdżam spod drzwi i pod same drzwi trafiam. Do niedawna miałem też skuter, co także zapewnia wolność poruszania i parkowania, a do tego nie męczy. Tak czy inaczej dziwi mnie ta smogowa panika.

Może czas wynieść się na wieś? Ale nie! Tu też pojawia się problem. Moi rodzice mieszkali w niewielkiej miejscowości. Na każdym zebraniu mieszkańców przeważały lamenty o złej infrastrukturze, o braku chodników (błoto lub kurz) i inne takie bzdury. Płakały oczywiście osoby, które przeniosły się z miasta w poszukiwaniu spokoju i świeżego powietrza, ale ubolewały nad brudnymi butkami. A przecież miasto to beton, a nie miasto - to pole. Kurde!

Pozdrawiam i idę se zajarać (bez maski)
texte par Raphaël
photo: l'internet et moi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz