Udało się. Nijakie w swym wyrazie chmury ominęły Pobiedziska i mogliśmy spokojnie udać się w wyznaczone miejsce. Gdy wraz z Karoliną i Jackiem dojechaliśmy na miejsce okazało się, że Beata z drugim Jackiem i Piotr już tam są i urządzają rozgrzewkę. Nie zwlekając przyłączyliśmy się do nich. Na początek podzieliliśmy się na drużyny jednoosobowe i rozegraliśmy w sumie kilka pojedynków. Była to również okazja, bym mojemu gościowi zaprezentował w skrócie, o co w tym wszystkim właściwie chodzi. Bez problemu poczuł bluesa. A właściwie połknął haczyk, bo wędkarzem jest.
Dalsza część naszego spotkania polegała na tym, że rozlosowaliśmy się do dwóch drużyn, po trzech graczy. W jednej znaleźli się trzej panowie, a w drugiej dziewczyny i ja. W takim składzie rozegraliśmy dwa pasjonujące mecze. W między czasie w okolicy pojawiło się kilka osób, które zainteresowały się naszą rozgrywką. W sobotę jednak się nie przyłączyli. Za wyjątkiem Cezarego, gdyż on w trzecim meczu tripletów zastąpił Karolinę, która zdecydowała skupić się na roli fotografa.
W sumie, nim się obejrzeliśmy minęło nam ponad trzy godziny. Taki urok petanki. Około dziewiętnastej rozstaliśmy się z promiennymi twarzami i... śmiem w tym momencie twierdzić, że wszyscy byli zadowoleni. Na zakończenie soboty dotarła do mnie następująca informacja, od mego gościa, Jacka: "Petanque - fantastyczna zabawa, dawno się tak świetnie nie bawiłem, zaraziłem się. Poznałem fajnych ludzi, następny raz jadę z żoną, już się zapisała. Kupujemy kule i 'rozsiewamy zarazę' po Obornikach". Mam nadzieję, że nie ma nic przeciwko, iż ją przytoczyłem ale musiałem, gdyż w doskonały sposób obrazuje, jaka to wciągająca zabawa.
Z przyczyn różnych w sobotnim graniu nie wzięły udziału trzy, zapowiedziane wcześniej, osoby. Jedną z nich był kolega Rafał, który w niedzielę, by choć trochę nadrobić straty, wyciągnął Karolinę i mnie na plac przed pobliską szkołą. Oczywiście zbyt trudne to wyciąganie nie było, gdyż poszliśmy z miłą chęcią. Stoczyliśmy kilka pojedynków, a gdy pojawił się nasz młody kolega Stachu, to i w dwuosobowych drużynach zagraliśmy. Bezsprzecznie było to kolejne, sympatyczne popołudnie.
texte par Raphaël,
photo: Nitkowy Świat et Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz