Zepsuł mi się telefon kiedyś i postanowiłem oddać baterię. Zainteresowanych było tryliard osób, choć aparat zdecydowanie niszowy. W końcu się z kimś umówiłem i przyjechał. Oczywiście wcale nie miał takiego telefonu. Firma - owszem zgadzała się, ale model całkiem inny. I ja się pytam... po cholerę mu to? Jak będzie zbyt duża, to se młotkiem wbije? A jak zbyt mała? Zapałkami dopcha?
Podobną sytuację miałem z baterią do aparatu foto. Aż się wkurzyłem i wystawiłem za 5 złotych. I co? Zero chętnych! Tzn. trafił się jeden pan, umówił, przyjechał, kupił. Bez żadnego pierniczenia w stylu "panie, a do zegarka się zmieści?". Od tej pory nie oddaję, bo widzę, że ludzie głupieją. Pięć złotych, to nie majątek, a włącza myślenie...
Na jedno nie znalazłem jeszcze sposobu. Skoro piszę "odbiór własny", to chyba znaczy, że nie wysyłam. Nie i koniec, bo mi się nie chce i nie mam na to czasu. Co drugie zapytanie dotyczy natomiast wysyłki. Kurde! Nie dość, że za darmo, to jeszcze mam na pocztę dymać i w kolejkach stać? Paranoja jakaś.
Bardzo mi się podobają piece kaflowe i chciałbym taki mieć. Czasami ktoś oddaje, ale "demontaż i odbiór własny". Jeszcze mi do głowy nie przyszło, by spytać, czy mi wyśle.
texte et photo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz