niedziela, 1 kwietnia 2018

Żur z kartonu...

Czasami mam ochotę na zupę. Problem polega na tym, że nie chce mi się ich gotować. Kiepsko mi wypada bilans zysku energetycznego do strat powodowanych staniem w kuchni. Dlatego też nierzadko używam półśrodków. Tym razem był to żur z kartonu.
By nie była to jednak sama woda o kwaskowatym posmaku, postanowiłem coś dorzucić. Na pewno jajka...
ale tylko cztery, bo pozostałe przeznaczyłem na pisane pisakiem pisanki...
 
następnie cosnek...
który połączyłem z cebulą...
poszatkowałem i na patelnię...
następnie kiełbasa. Głównie biała, ale miałem też kawałek toruńskiej...
na koniec przyprawy...
zalałem tym z kartonu i gotowe. A jaki to był karton? Nie pokażę, bo mi za reklamę nie płacą.
Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz