Zakończył
się dzień pierwszy Grand Prix Polski w Petanque. Rozpoczęło się
wcześnie rano od dokończenia spraw organizacyjnych. Na Mariackiej
brakowało bowiem dwóch boisk, których skonstruowanie było
niemożliwe w dniu wczorajszym. Na przeszkodzie stało letnie kino
plenerowe a konkretnie jego widownia. Tym samym przed rozpoczęciem
gry należało uzupełnić liczbę boisk do ośmiu. W tym miejscu
należą się oczywiście ukłony dla organizatorów (w szczególności
ŚKP CARBON), którzy przy wsparciu wszystkich chętnych z innych
klubów i sponsorów, zaangażowali się we wszystko od A do Z. Od
prac organizacyjnych po samą grę oczywiście. Nie dziwota, w końcu
reprezentują oni swoje miasto – Katowice.
Sądzę,
że ani goście z Polski ani zagraniczni (Czechy, Słowacja, Ukraina,
Białoruś) nie czują się zawiedzeni i doskonale bawią się na
Śląsku.
Pierwsza
runda rozegrała się według rozstawienia, które dostępne jest
tutaj. Aby dostać się dalej każda drużyna musiała wygrać dwa
mecze. Tym, którym się udało byli spokojni. Mający na koncie
jedno zwycięstwo walczyli dalej z drużyną w podobnej sytuacji. Ci,
którzy dwa mecz przegrali wchodzili automatycznie do rozgrywek „B”.
Miały one na celu wyłonienie kolejnych miejsc a dla zwycięzców
również przewidziano nagrody – niespodzianki. W szczegóły
punktacji nie będę w tym miejscu wnikał, bo tym zajmują się
profesjonalni komentatorzy sportowi i organizatorzy (finał A, finał B). Osobiście bardziej skupiłem
się na podglądaniu graczy i na tym, by poczuć atmosferę.
Atmosferę jakże specyficzną w la petanque. Z jednej strony jest to
zagorzała rywalizacja a z drugiej tworzenie specyficznych więzi.
Niemal przyjacielskich więzi. Wystarczy wspomnieć, że zawodnicy
konkurujących ze sobą drużyn odnajdują u siebie nocleg. Chyba
niewiele jest tak serdecznych dyscyplin na świecie.
W
momencie, gdy opuszczałem miejsce rozgrywek Pierwszego Grand Prix
Polski kończył się ostatni mecz. Choć nie dotrwałem do
rozstrzygnięcia, spędziłem przy boisku niemal godzinę. Gra była
bardzo wyrównana i wymusiła dwukrotną interwencję sędziego. W
celu pomiaru oczywiście.
Jutro
zapowiada się jeszcze ciekawiej...
texte et photo par Raphaël
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz