Hey...
W listopadzie tego roku grupa Hey wydała swój najnowszy album. Swoją drogę do kariery zaczęła jednak dwadzieścia lat temu, a rok po założeniu (w 1993) ukazał się album "Fire". Oczywiście właśnie ta płyta utknęła mnie najbardziej w pamięci. Nic w tym dziwnego, bo to zdaje się po dziś dzień największy hit tego zespołu. Pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych to był prawdziwy szal związany z Hey. Kasety z ich nagraniami robiły furorę. Fajnie tak czasami cofnąć się w czasie i posłuchać. Obecnego albumu też nie pominę ale póki co, nie miałem jeszcze okazji.
Teksański (i te widoki w tle! nieco oklepane ale zawsze to bliżej Francji)
Moja i twoja nadzieja (w 1997 roku stała się hymnem pomocy podczas tragedii, jaką była powódź)
Zazdrość (tego też nie mogło tu zabraknąć)
texte par Raphaël
Miałam okazję posłuchać Hey na żywo spod samej sceny wrażenia niezapomniane:)
OdpowiedzUsuńNie miałem takiej okazji ale domyślam się, że musiało być super.
UsuńKażdy występ na żywo niesie z sobą coś niezwykłego...
Oj to prawda, nie należę do imprezowiczek, nie znoszę dyskotek, ale dobrego rockowego koncertu nie przepuszczę;)
OdpowiedzUsuń